Do momentu złapania Anyi przez żołnierzy było ok, później już tylko ostra jazda po bandzie z wieloma lukami fabularnymi.
Nie powiem, nie spodziewałem się po niekanonicznej kinówce czegokolwiek rozszerzającego uniwersum - oczekiwałem dobrej zabawy. I tak przed seansem założyłem, że to co wyniosę z kina nie będzie wpływać na historię z serialu. Innymi słowy nikt nie mógł dowiedzieć się niczego kluczowego, nikt ważny nie mógł zginąć itp. Miała być tylko dobra zabawa. I na początku była.
Żeby za dużo nie opowiadać - do momentu uprowadzenia Anyi niemal wszystko miało ręce i nogi, poza deserem. Jaki był sens zdobywać składniki, skoro właściciel restauracji nie chciał podać przepisu? Anya i tak musiała nauczyć się go robić. Jeśli Loyd był w stanie przepis zdobyć to po co w ogóle tam jechali?
Ale przejdźmy do Zeppelina. Jakież to było głupie. Loyd w ciągu sekund zmienia mundury na odpowiednie stopniem. I zmienia mu się postura. Anya całkowicie przypadkiem otwiera okna (w sterowcu!) przypadkowymi przyciskami w odosobnionym pomieszczeniu. Yor bije się na noże z robotem o nieskończonej amunicji i wykańcza go... szminką. Żołnierze nie weryfikują przełożonych tylko wykonują najgłupsze możliwe rozkazy. Loyd przy pomocy Anyi i Yor zmienia trajektorię lotu uszkodzonego, wielotonowego sterowca. Na koniec zgłupiałem odnośnie ciasta - najpierw właściciel mówi że przepisu nie ma spisanego ani się nim nie podzieli, ale zrobi ciasto jak przywiozą mu składniki. Bez przepisu i tak by nie było szansy na gwiazdkę, ale może chociaż Anya by spróbowała ciasta? Później się okazuje, że właściciel nie zrobił ciasta, a rodzinka Forger ma już przepis i ze składnikami wraca do domu. Co do k...y?